Tak też jest z najnowszym Batmanem. W wolnych chwilach - urywkach pomiędzy śniadaniem, a szykowaniem się do pracy; krótkim wieczornym oczekiwaniu na możliwość spędzenia czasu we dwoje. Wtedy mam czas ostatnio na zajrzenie do komiksu, który ciekawi mnie ogromnie. Lecz dopiero mniej więcej 40% udało mi się go pożreć. Stąd nie tyle recenzja, co pierwsze wrażenie.
DC Deluxe - Egmont decydując się wydając komiksy lepiej (ale i drożej, o czym innym razem) zaskarbił sobie moje serce. Twarda, czarna okładka - jak w starych eleganckich książkach. Sam dotyk okładki powoduje miłe uczucia. Odpowiednia grubość tomu, który liczy sobie moim zdaniem około 180 stron. Może i ponad 200.. Obwoluta, która nadaje komiksowy charakteru indywidualnego, odróżniającego od innych gdyż po zdjęciu ze wszystkich obwolut dostaniemy półkę bardzo podobnych tomów. Wszystko sprawia wrażenie mega pozytywne i aż miło się ten komiks bierze w ręce i czyta.
Rzecz jasna wszystkie powyższe plusy mogłoby zniszczyć wrażenie, jakie otrzymujemy po otwarciu. Ale i w środku dobrej jakości papier, żywe kolory oraz, tu ocena bardzo subiektywna, przyjemna dla oka kreska.
Póki co jestem po tytułowej historii, czyli Mrocznym odbiciu. Dla mnie pozwala zapoznać się z zupełnie nową sytuacją, bohaterami, których choć znam, to w nowej rzeczywistości tak naprawdę poznaję na nowo. Uczę się i odkrywam nowy świat. Powoli, pojedynczo.
Czytam dalej i biorę się za pełną recenzję najnowszego Batmana wydanego przez Egmont.
P.S. To nie Bruce, to Dick!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz